LITERATURA,  ZIMA

Zaklinacze śniegu

Lubię ciepło i słońce, więc nie należę do wielbicieli zimy. Ale są chwile, kiedy jednak mi jej brakuje. Gdy chmury zasnuwają niebo, a powietrze przenika zawieszona w nim zimna wilgoć, kiedy szarość dnia trudno odróżnić od czerni nocy, tęsknię za śniegiem. Dzięki niemu zimowe dni stawały się jaśniejsze, a słonecznego światła było jakby więcej. Kiedy szaruga panująca za oknem zbytnio psuje mi humor, wracam do książek, które swoim zimowym klimatem poprawiają nastrój.

W „zimowych” książkach dla dzieci zima i śnieg zwykle łączą się z pozytywnymi emocjami i poczuciem humoru. Kojarzą mi się z zimą przygody Kubusia Puchatka, historie z Doliny Muminków i Opowieści z Narnii, choć tylko pojedyncze części tych cykli mają zimowe tło.

Wśród przygód Kubusia Puchatka opisanych przez A.A. Milne’a w książkach „Kubuś Puchatek” i „Chatka Puchatka” znajdują się tylko dwa zimowe, ale za to jakże pamiętne, rozdziały. Za każdym razem tak samo bawi mnie „Rozdział, w którym Puchatek z Prosiaczkiem tropią zwierzynę i o mało co nie łapią łasicy”. Z „Rozdziału, w którym powstaje Chatka Puchatka”  pochodzi najpiękniejszy wiersz o śniegu, który w tłumaczeniu Ireny Tuwim zaczyna się od słów: „Im bardziej pada śnieg Bim-bom…”. Jest jeszcze wprawdzie „Rozdział , w którym Krzyś staje na czele Przyprawy do Bieguna Północnego”, ale nie ma w nim śniegu, ani nawet mrozu.

Dolina Muminków na zimę zazwyczaj zamiera. Włóczykij już w październiku wybiera się na południe, a pozostali mieszkańcy zapadają w zimowy sen. Ale w „Zimie Muminków” Muminek i Mała Mi, wybudzeni z zimowego snu, odkrywają na nowo Dolinę Muminków przysypaną śniegiem i pozornie pozbawioną życia.

W pierwszej spośród „Opowieści z Narnii” zatytułowanej „Lew, czarownica i stara szafa” czwórka rodzeństwa przedostaje się do krainy, w której panuje wieczna zima. Zaśnieżone lasy są zamieszkałe przez mityczne stworzenia i mówiące zwierzęta, gnębione tyranią Białej Czarownicy. Dzięki przybyciu dzieci ma się spełnić starożytna przepowiednia.

Na poprawę nastroju dobre są wszystkie książki Małgorzaty Musierowicz, ale zimowe tomy Jeżycjady najlepiej rekompensują brak prawdziwej zimy za oknem.

W powieści „Kwiat kalafiora” siedemnastoletnia Gabriela stara się zastępować swoim trzem młodszym siostrom mamę, która nagle trafiła do szpitala. Równocześnie odkrywa moc Eksperymentalnego Sygnału Dobra i swojej kobiecości.

W pierwszej scenie „Opium w rosole” osiemnastoletni Maciek Ogorzałka stojąc po kolana w śnieżnej zaspie podziwia uroki mroźnej zimy. Zaraz pozna Genowefę, a potem dowie się, jak odróżnić tombak od prawdziwego uczucia.

Akcja „Noelki” rozgrywa się 24 grudnia. Siedemnastoletnia Elka przebrana za Aniołka towarzysząc Gwiazdorowi przemierza Poznań i odwiedza rodziny, by wręczać gwiazdkowe prezenty. Cały dzień pada deszcz, ale atmosfera jest świąteczna, jak przystało na Wigilię.

Bohaterka powieści „Tygrys i Róża”, piętnastoletnia Laura, chcąc odnaleźć ojca postanawia odwiedzić jego siostrę. Podróżuje z zasypanego śniegiem Poznania do równie śnieżnego Torunia, aby i odkryć swoją prawdziwą tożsamość.

W książce „McDusia” nastoletnia Magda przyjeżdża z Wrocławia do zaśnieżonego Poznania, by uporządkować i spakować pamiątki po zmarłym pradziadku. Czytając jego notatki konfrontuje się z tym, jak postrzegają ją inni. Szuka sposobu, by pogodzić potrzebę niezależności z miłością.

Nic lepiej nie wprowadza w zimowy klimat niż książki, dotyczące terenów podbiegunowych. W dziedzinie literatury faktu jest to chociażby twórczość Aliny I Czesława Centkiewiczów.

Obserwując dwunastoletniego „Anaruka, chłopca z Grenlandii” poznajemy życie i zwyczaje rdzennych mieszkańców arktycznej wyspy. „Fridtjof, co z ciebie wyrośnie?” to historia o życiu, wyprawach i osiągnięciach Fridtjofa Nansena, badacza Arktyki. „Nie prowadziła ich Gwiazda Polarna” opowiada o wyprawach odkrywców Antarktydy i zdobywców bieguna południowego.

Do polarnej literatury pięknej należy powieść Szczepana Twardocha „Chołod”. Jej bohater, Konrad Widuch, rzucany przez los po świecie, spędza wiele lat w syberyjskiej tundrze i na Morzu Arktycznym. Wśród śniegów Syberii i lodów Arktyki stara się nie tylko przeżyć, ale też odnaleźć zaginioną rodzinę.

Tytułowa postać książki Joanny Łańcuckiej „Stara Słaboniowa i spiekładuchy” żyje na XX-wiecznej wsi. Ogląda telewizję, słucha radia, używa elektrycznej latarki. Ale cywilizacja nie chroni jej sąsiadów przed atakami złych demonów. Tylko Teofila Słaboniowa wie, co robić, żeby uwolnić się od Południcy, Zmory, Strzygi czy Kikimory.

Wydarzenia toczą się na tle różnych pór roku, ale zima jest dla tej historii klamrą. Od niej się zaczyna i na niej się kończy. A jest to prawdziwa zima – mroźna i ze śniegiem, przez który nie można dostać się do wsi samochodem.

Czasami taka podróż w zaśnieżoną krainę literackiej wyobraźni musi wystarczyć. A czasem udaje się za pomocą książek pogodę zakląć i od czasu do czasu spadnie jeszcze prawdziwy śnieg. Oby poleżał jak najdłużej…