
Mazowiecka Jerozolima
Dawno temu europejscy chrześcijanie zaczęli odwiedzać Ziemię Świętą. Podróż trwała długie tygodnie, była bardzo droga i niebezpieczna. Było na nią stać tylko nielicznych. Ale niosła ze sobą ogromny potencjał duchowego przeżycia, a – od pewnego momentu – także możliwość uzyskania odpustów.
Z czasem w Europie zaczęły powstawać miejsca, które miały odzwierciedlać palestyńskie realia. Konkretne miejsca, zwłaszcza te związane z Męką Pańską w Jerozolimie, były symbolicznie przenoszone na teren Europy. Zespoły stacji, kaplic i kościołów tworzyły założenia nazywane nowymi Jerozolimami lub po prostu kalwariami. Przeniesienie tego zjawiska na ziemie polskie wiąże się z okresem kontrreformacji. Na początku XVII w. powstała Kalwaria Zebrzydowska, a później wzorowane na niej kolejne założenia, których było podobno około 60.
Z tej liczby geograficznie jest mi najbliższa Góra Kalwaria, miasteczko oparte na ciekawym założeniu przestrzennym, opisanym niegdyś przez Andrzeja Liczbińskiego i zrekonstruowanym we współpracy z Teresą Zarębską, przywołanym w książce Wacława Ostrowskiego „Wprowadzenie do historii budowy miast. Ludzie i środowisko”.

Korzystając z pięknej wiosennej pogody, wybrałam się na wycieczkę, aby zobaczyć, w jakim stopniu zachował się ten barokowy zespół urbanistyczny.
Góra Kalwaria to dziś niewielkie miasteczko, zamieszkane przez nieco ponad 10 tys. mieszkańców. Najważniejszym śladem przeszłości jest układ głównych ulic oparty na planie krzyża. Z ogromnej liczby kościołów, kaplic i stacji drogi krzyżowej do obecnych czasów przetrwało niewiele, ale miasto dba o to, by zachować jak najwięcej pamiątek przeszłości, także z czasów późniejszych niż założenie kalwaryjskie.
W przestrzeni czytelna jest pamięć o społeczności żydowskiej, która żyła tu od XIX wieku, a także o stacjonujących w tutejszych koszarach jednostkach wojskowych. Zabytki są odrestaurowane lub poddawane remontom. Zachowane elementy kalwarii, inne obiekty historyczne oraz pamiątki po ludziach ważnych dla dziejów miasta oznaczono w przestrzeni estetycznymi tablicami.

Ogromny potencjał kryją w sobie ogrody klasztorne na tyłach kościoła Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny, z widokiem na szeroko rozpostartą dolinę Wisły i z kapliczką św. Antoniego, malowniczo wkomponowaną w skarpę, u której stóp płynie rzeczka Cedron. W głębi ogrodu odkryłam rzeźbę Matki Boskiej umieszczoną pośrodku czegoś, co być może kiedyś było – albo nawet czasem bywa – stawem, a dziś jest tylko sadzawką sitowia.
Na dawnym wzgórzu kalwaryjskim obecnie malowniczo rozciąga się urokliwy cmentarz. Cieszę się, że odwiedziłam też położony na uboczu dawny Wieczernik (obecnie Sanktuarium św. ojca Stanisława Papczyńskiego). We wnętrzu kościółka zachwyciła mnie subtelna droga krzyżowa w formie białych płaskorzeźb z powtarzającym się akcentem cierniowej korony.

Na pewno będę jeszcze wracać do tego zadbanego miasteczka, żeby odnotowywać, jak się zmienia i rozwija.


