
Na skraju zimy
Wyczekiwanie, wypatrywanie oznak wiosny to dla mnie jeden z najprzyjemniejszych aspektów tej pory roku. Każde wyjście z domu może zaowocować nową obserwacją.
Czy to dziś rozwinie się pierwszy krokus? Potrafią trwać w pąkach nawet kilka tygodni, jeśli brakuje im słońca…
A może zakwitną jakieś inne rośliny? Czasami mam wrażenie, że przebiśniegi, irysy miniaturowe, zawilce, przylaszczki, barwinki biorą udział w wyścigu „Kto pierwszy w tym roku?”
Z ciekawością przyglądam się krzewom. Obserwuję, jak zaczynają na nich rosnąć pączki. Bez i dereń czekają, by rozwinąć liście, a forsycja i pigwowiec – by zakwitnąć.
Co roku niecierpliwie czekam na dzień, w którym zobaczę pierwszego cytrynka. I na ten, w którym zauważę, że przyleciały już szpaki.

Kolekcjonuję te drobne oznaki wiosny, tym skrupulatniej, im dłużej przychodzi mi czekać na kolejne.
Niektóre przynoszę do domu, żeby i tu dało się odczuć to niecierpliwe wyczekiwanie wiosny.
Wyższa temperatura w mieszkaniu pozwala je czasem nieco przyspieszyć.
Ścięte gałązki ogrodowych krzewów mogą wypuścić listki już po kilku dniach.
Ścinam tylko niewielkie gałązki, wstawiam je do małych wazoników i uzupełniam pojedynczymi kwiatami.


